Próbowałam prawie tydzień pokonywać ten ogromny lęk i żyć z dnia na dzień, ciesząc się jak mijał kolejny, w którym nic złego mnie nie spotkało. Nie spałam po nocach, organizm był wycieńczony, nawet spuchnięte nogi nie miały uzasadnienia w konkretnej diagnozie, ani wynikach.
W końcu w środę wylądowałam u lekarza, dostałam kilka cennych uwag jak wypoczywać i od czego się odciąć aby przetrwać ten potężny kryzys nerwicy depresyjno-lękowej. Wiedziałam, że po udarze jestem bardziej podatna na takie dolegliwości, ale nie potrafiłam się ich ustrzec, uniknąć, ograniczyć . Po prostu to jest jak wirus, nawet jak bardzo się starasz i zdrowo żyjesz może się dopaść. Tak stało się również z moim chorym mózgiem, zmęczył się, zbuntował przeciw nadmiernemu obciążeniu i potrzebuje odpoczynku. Musiała włączyć leki i przeciwdepresyjne i uspokajające aby jakoś funkcjonować w dzień i spać w nocy. Pierwsze dni brania leków mocno przespałam również w dzień, ale to dobrze, bo muszę odespać bezsenne tygodnie i to trochę potrwa i do tego potrzebne jest mi zwolnienie. Nie mogę doprowadzić się do stanu zagrożenia kolejnym udarem i stąd potrzeba leczenia i odpoczynku.