Przez ostatni tydzień oswajałam lęk i strach o którym pisałam poprzednio, ten lęk przed nowym, nieznanym. Na ostatniej terapii psycholog pomagał mi zrozumieć dlaczego się boję, dlaczego tak bardzo zmieniała się moja reakcja na coś nowego, na nieznane, coś czego nie znam. Jasne, że mózg człowiek po udarze takim jak mój ma swoje powody aby tak reagować, ma bowiem blizny po niedotlenieniu, jest więc słabszy na emocje związane z nauką czegoś nowego, jest też mniej odporny na stres.
To bardzo dobrze, że mam możliwość przepracowania takich problemów z terapeutą, bo mam wrażenie, że samodzielnie pewnie by mi się nie udało, bo problem by nie przerósł. Oczywiście to był tylko początek terapii z tym problemem, bo jeszcze z pewnością będziemy do tego wracać na kolejnych terapiach i pewnie niejedno morze łez znów wyleję jak dotrzemy do jądra problemu, bardzo głęboko schowanego. Bardzo boli dotknięcie problemu a co dopiero jego drążenie, rozkładanie na kawałki, części, analizowanie, dokumentowanie, to nie było takie łatwe. Podobno terapia może być skuteczna tylko wówczas gdy na niej płaczesz.