Nie miałam pomysłu na Mikołaja, jak co roku. Tym razem tydzień Mikołajkowy był taki trochę”pusty”, tak przynajmniej czułam. Miałam kilka bardzo trudnych dni, gdzie już od rana popłakiwałam. Nocne problemy z zaśnięciem też były co najmniej 3 krotne. Zmuszona byłam sięgnąć po tabletki: zarówno te na sen, jaki i te doraźne w trakcie dnia, aby nie popłakiwać. W tym tygodniu zakończyłam kolejną rehabilitację, ale poprawa w bólu w lewej części pośladka i uda jest niewielka. Ból zresztą też raz się nasila, raz jest trochę lepiej. Może to też rzutuje na mój nastrój psychiczny. Zrobiłam rezonans kręgosłupa i czekam na wynik.
W Mikołajki, w tym roku mąż był bardziej oryginalny i zrobił mi ogromną niespodziankę – dwa plakaty ze zdjęciami z naszymi Rodzicami, z dwóch bardzo ważny dla nas wydarzeń: wizyty rodziców męża oraz z 60 rocznicy ślubu moich rodziców. To piękne pamiątki i ogromna niespodzianka, jestem mu za to bardzo wdzięczna. Podkreślałam to na terapii w tym tygodniu, jak dużo dało mi to wzruszenia. Ale też rozmawialiśmy o moich problemach ze spaniem i o tym jak staram się sobie z nimi radzić. Ponieważ największym problemem jest zasypianie, a zaobserwowałam, że przy telewizorze, przy niezbyt absorbujących programach zasypiam najlepiej ale jak przenoszę się do łóżka to sen odchodzi. Próbuję sobie radzić poprzez umieszczenie telewizora w sypialni, na razie zdaje to egzamin.
Wczoraj gotowałam na obiad barszczyk czerwony i obierając ziemniaki znalazłam ziemniak w kształcie serduszka (na Mikołajki) – to dla mojego ukochanego męża, tak gotuję dla niego z sercem…
Dzisiaj w czasie kazania na niedzielnej mszy św. popłakałam się w czasie kazania, bo dotarło do mnie, że może za mocno skupiam się na sobie, a za mało na tych, którzy mnie kochają. Temat do przemyślenia i do…modlitwy.