Właśnie mija pół roku od udaru. Mam to z tyłu głowy, nawet jak nie chcę, to jednak pamiętam, bo to jest silniejsze od mojej woli.
Zwolniłam na ile to tylko możliwe było i jest w każdym momencie i w każdym etapie mojej codzienności zarówno w pracy jak i w domu, zastanawiam się więcej nad tym co i jak robię. Bardziej analizuję co jest mi niezbędne albo co odłożyć, odroczyć, a bez czego mogę się obejść lub ostatecznie zrezygnować. Nie wszystko trzeba mieć, nie zawsze działać na 150% a nawet na 100%. To zaczyna wreszcie docierać do mojej świadomości i to muszę starać się pielęgnować i przypominać sobie samej co jest dla mnie najważniejsze i do tego dążyć każdego dnia, codziennie, niezmiennie, systematycznie, powoli, konsekwentnie.
W końcu robię to dla siebie, przecież nikt tego za mnie i dla mnie nie zrobi. Muszę moją szansę otrzymaną na nowe życie, wykorzystać jak najlepiej, zwłaszcza, że cały kolejny rok muszę bardzo uważać. To nadal okres zagrożenia kolejnym udarem, więc podsumowując te magiczne pół roku, czeka mnie nadal sporo pracy nad sobą, kontroli emocji, oczywiście przy współpracy z terapeutą i lekarzami. Wiem już, że na pewno nie powinnam się bać tego nadchodzącego roku, tylko konsekwentnie realizować wszystkie czekające mnie dni na bazie tego czego nauczyłam się przez te pól roku i dalej uczyć się i doskonalić swoje umiejętności w każdej dziedzinie i obszarze mojego życia. Nie mogę się bać, ulegać lękowi, bo to on może doprowadzić do udaru. Lęk może doprowadzić do incydentu neurologicznego i wywołać reakcję naczyniową. Mam ogromną motywację aby dalej pracować nad sobą, konsekwentnie, powoli, ale zdecydowanie i systematycznie aby przeżyć kolejny, następny tydzień w zdrowiu.