Jak to się zaczęło?

Dzień 0 – jak to się zaczęło

Tak, to stało się wczoraj, zupełnie nie zdawałam sobie sprawy co się ze mną dzieje.

Przy tak silnym bólu głowy, mdłościach, chyba zasłabłam na chwilę. Całe szczęście, że miałam na tyle świadomości, aby zwilżać bolącą głowę zimnymi okładami z ręczników papierowych, ale siły na to, aby wstać z podłogi nie miałam – zdrętwiały mi całe nogi i lewa ręka. Dzięki Bogu miałam przebłysk świadomości, aby zadzwonić po pomoc, to mnie uratowało…inaczej nie wiadomo jak by się to mogło skończyć.

Znalazłam się w karetce, która jechała strasznie długo do szpitala, głowa bardzo, bardzo bolała aż do obłędu, podano mi zastrzyk i usłyszałam jak powiadamiano szpital – I 64 (wtedy jeszcze nie wiedziałam co to jest).

Potem pytania lekarzy, pobieranie krwi, pomiar ciśnienia, kroplówka, badanie – tomograf głowy (cały czas byłam na łóżku – wozili mnie sympatyczni panowie w czerwonych podkoszulkach). Decyzja neurologa – wiozą mnie na oddział- neurologia, jest późny wieczór, jestem zmęczona i bardzo zbolała, tylko to co podali mi w kroplówce pozwala mi trochę spać, ale nadal jest ból i zawroty głowy. Spanie jest krótkie i płytkie – słychać krzyki , naprawdę krzyki, a raczej wycie bardzo cierpiącej kobiety…

Uświadomiłam sobie po raz kolejny, że znalazłam się wśród bardzo ciężko chorych.

*  *  *

Czytaj dalej – Dzień 1 i 2 – szpital