Pracowity tydzień

Pracowity tydzień za mną, może przez to zapracowanie było mniej melancholii i smutku i więcej pozytywnych myśli. Tak, w moim przypadku rzucenie się w wir pracy ma pozytywne strony, bo mniej czasu na myślenie, melancholię i smutki pozwala na trochę więcej wiary w „lepsze jutro”. To oczywiste, że każdy z dni mijającego tygodnia był inny, każde lepsze jutro miło inny wymiar, inny poziom i smak. Jeden dzień bardzo pozytywny i w pracy i w domu, a następny niestety trudny już od rana w pracy. Tak trudny, że aż w pewnym momencie wystraszyłam się swojej reakcji na nadmiar i natłok obowiązków, bo bardzo zaczęło mi to przypominać sytuację z dnia udaru. Popłakałam się z bezradności i może to pomogło mi „oczyścić” moje wnętrze i uratować mnie przed ogromem paniki, który mnie zaczął ogarniać, tak niestety mam.

Bardzo bolała mnie głowa do wieczora i dopiero w domu, po odpoczynku, po relaksacyjnej pracy w ogrodzie ten ból minął. Następny dzień był lepszy, pod względem nastroju i radzenia sobie z problemami, może dlatego, że byłam u mojej Pani neurolog, która jak zawsze poświęciła mi całe pół godziny i pochyliła się rzetelnie nad moim samopoczuciem, znowu zapisała mi nowe leki na regenerację pracy mózgu. W domu staram się odreagować stres z pracy i każdą wolną chwilę spędzam na drobnych pracach ogrodowych. Niestety nie bardzo mogę się schylać, tak już zostało po udarze, a z kolei ze względu na ból w kolanie i lewym udzie mam też problem z kucaniem a o klękaniu nie ma mowy, ale jakoś sobie radzę i bardzo dużo satysfakcji sprawia i jak widzę wypieloną z chwastów grządkę, to daje mi bardzo dużo spokoju i relaksu. Cieszę się, że jest coraz lepsza pogoda i częściej będzie można wyjść do ogrodu, to moje ważne lekarstwo i świetna terapia.