Pierwszy tydzień rehabilitacji na przykurcz lewej strony

Pierwszy tydzień rehabilitacji na przykurcz lewej strony za mną. Nie był łatwy, bo wracałam wieczorem do domu. Po 8 h pracy kolejne 2 h rehabilitacji i to naprawdę wysiłkowej rehabilitacji powrót do domu był jak balsam dla zmęczonej psychicznie głowy oraz po fizycznym wysiłku. Niestety masaż lewej kończyny nie mógł być kontynuowany, bo pojawiły się bardzo duże siniaki na łydce, udzie, pośladku, są niestety bolesne.

Masaż ograniczyliśmy do okolic kręgosłupa szyjnego i barków. Muszę wyjaśnić przyczynę takich siniaków z hematologiem i wtedy może zdecyduję się na jakąś kolejną serię masażu. Podejrzewamy wspólnie z masażystą, że może to przyjmowanie Acardu po udarze pogłębia powstawanie tych siniaków, a może mam za dużą dawkę i to wszystko wymaga wyjaśnienia przy kolejnej wizycie.
Pozostaje mi krioterapia, ultradźwięki i ćwiczenia usprawniające lewej kończyny. Są bardzo skrupulatnie dobierane przez fizjoterapeutów i dawkowane stopniowo. Będę tą serię rehabilitacji kontynuować w nadchodzącym tygodniu, też będzie podobny pod względem zajętości czasu (oczywiście o jakieś 20 minut mniej bo tyle trwał masaż).

W nadchodzącym tygodniu mam też terapię u psychologa i oczywiście dość skrupulatnie się do niej przygotowuję, chociaż mam bardzo, bardzo mało czasu w ciągu tygodnia. Może uda mi się dzisiaj tj. w sobotę i jutrzejszą niedzielę. Czytam książkę terapeutyczną, robię notatki i przyglądam się nawet pobieżnie reakcji mojego organizmu na poszczególne wydarzenia w ciągu tygodnia. Miałam niestety kilka momentów ze smutkiem, płaczem i złym nastrojem, ale tak do przeżycia i zaakceptowania. Może dlatego, że rozumiem dlaczego tak się dzieje, że daję sobie do tego prawo jako następstwo po udarze. Ja jednak lepiej znoszę wszelkie dziwne reakcje mojego organizmu jak wiem o nich, jak poznam je, jak staram się je oswoić, może trochę przewidzieć a poprzez to, mam wrażenie i trochę ich uniknąć. Tak,  uniknąć, mimo, że zdaje się niewielki wpływ mam na to, że się pojawią, ale jednak chyba mam. A może nawet fakt, że poznaję je, nie są dla mnie takim zaskoczeniem i łatwiej mi sobie z nimi poradzić. Dzisiaj ciężka pogoda, taka depresyjna, więc chyba zrobię słodką szarlotkę z makiem i budyniem (znalazłam kolejny nowy przepis w internecie), będzie to również na osłodę dla mojego męża, który obudził się z bólem głowy i nie bardzo może sobie z nim poradzić. Może uda się nam zdecydować na spacerek, a ja na pewno pojeźdź rowerkiem stacjonarnym i trochę poćwiczę z piłką i taśmą aby ie robić przerwy do poniedziałku w naciąganiu moich przykurczów w nodze. Oczywiście trochę trzeba posprzątać, zrobić pranie, ugotować obiad i jakoś się rozkręcę aby nie ulegać złemu nastrojowi, na pewno włączę sobie muzykę przy tych czynnościach i do dzieła.