Na kolejnej wizycie, lekarz reaguje wreszcie na moje problemy ze spaniem inaczej niż dotychczas („ma pani prawo do takich problemów, jak tu spać po takiej chorobie, mózg się ma prawo regenerować, zabliźniać rany po udarze itp…). Zapisuje mi leki (antydepresanty), muszę przecież zacząć normalnie sypiać i się wyspać, trzeba nazwać to po imieniu jest depresja po udarowa, jest problem. Teraz mam kolejne leki, które trzeba dawkować ściśle wg wskazań, po kolei co 4 dni zwiększać dawkę. Boję się tych leków, boję się o reakcję organizmu o wzrost wagi ciała, ale niestety jestem zmuszona je brać, po prostu sobie nie radzę. Jestem bardzo, bardzo zmęczona, to i ten ból głowy, który też jest z różnym nasileniem (może utrzymywać się nawet do pół roku- tak mówią lekarze). Byłam też u kardiologa, EKG w porządku, dalsza kontrola za 2 m-ce.
Zdecydowałam się też na terapię u psychologa (w szpitalu opinia psychologa też była taka aby kontynuować terapię, ale wtedy to do mnie nie docierało), dotknęłam dna w nieradzeniu sobie z zaistniałą sytuacją, z lękiem o przyszłość o zdrowie. Nie mogę ciągle pokazywać mężowi jaka jestem słaba, on na to nie zasługuje, jest i tak bardzo cierpliwy i dobry.