Bardzo czekałam na ten tydzień aby się rozpoczął a jeszcze bardziej aby się skończył, to taka magiczna 12-tka czyli szansa aby koniec okresu adaptacyjnego po udarze rzeczywiście był dla mnie szansa powrotu do normalnego życia, do pracy, do aktywności.
Wiem, że zawsze będę brała leki zlecone po udarze i ew. modyfikowane w trakcie kolejnych wizyt u specjalisty. Wiem, że jeszcze długo będę chodzić na rehabilitację kończyn z niedowładem, a zanim niedowład całkowicie ustąpi minie trochę czasu. Nawet jak zostanie w jakimś stopniu to trudno, jakoś tam chodzę, może trochę wolniej, bardziej szkaradnie, koślawo, ale potrafi e sobie sama poradzić. Głowa poboli ale kiedyś przestanie, może jak minie pół roku, a jak nie to trudno, będę się rehabilitować i może kiedyś doczekam się poprawy. Teraz najważniejsza jest głowa, aby nie zdarzył się kolejny udar i aby depresja była na tyle zaleczona aby funkcjonować normalnie, a może też kiedyś uda się z niej wyjść.
Musze wierzyć, że ten czas po udarze, po zakończeniu 12-tego tygodnia daje mi szansę na normalność. I, że dobrze wykorzystałam te 12 tygodni na zdrowienie i regenerację mojego organizmu. Pozytywne myślenie, którego uczą mnie lekarze, terapeuci oraz moja rodzina i przede wszystkim mój kochany mąż musi przynieść rezultaty. Może mam szanse, że moja gra na ziemskim padole, moje życie skończy się tylko z tą z żółtą kartką.
Kończę swoją przygodę w tej części dotyczącej moich 12 tygodni po udarze. Jak coś nowego i bardzo istotnego pojawi się w moim życiu, oczywiście się odezwę.