Za mną kolejny tydzień wypełniony pracą, który był dla mnie bardzo dużym obciążeniem, a raczej obciążeniem dla mojego organizmu. W poniedziałek z potrzeb zawodowych musiałam zostać dłużej w pracy (to zdarzało się przez poprzednie 20 lat pracy jak była potrzeba) i to było naprawdę ponad moje siły, do tego stopnia, że rzutowało w jakimś stopniu na samopoczucie w całym tygodniu. Było mi bardzo ciężko, byłam słaba, niewyspana, codziennie bolała nie głowa. A w nocy zamiast się wyspać męczyły mnie nocne kurcze nóg i to tak silne, że po przebudzeniu kilka razy w ciągu nocy, długo nie chciał odpuścić silny skurcz, ból był tak silny, że nie pomagało masowanie, chodzenie na bosaka. W sobotę tak bardzo od rana bolały mnie nogi w tych miejscach, w których przez wszystkie noce łapały mnie skurcze, że aż nie byłam w stanie ruszyć się nawet na spacer. Na szczęście noc z soboty na niedzielę byłą pozbawiona dolegliwości skurczowych i wyspałam się, jestem pełna nadziei, że będzie lepiej. W ubiegłym tygodniu zdarzył się tez 1 raz kiedy musiałam sięgnąć po Lorafen, bo bardzo mocno odczuwałam lęk przed nieznaną mi sytuacją, ale potraktowałam to jako sytuację bardzo doraźną i dobrze, bo pomogło mi to przetrwać lęk i niepewność.
Terapia u psychologa, która też w ubiegłym tygodniu się odbyła (po dłuższej przerwie), pozwoliła mi uświadomić sobie, że generalnie trochę na plus zmieniło się moje nastawienie do spraw bardzo trudnych i i takich, które przekraczają moje możliwości, po prostu je odpuszczam , nie zmuszam si e do robienie ich tu i teraz, natychmiast, ponad siły, kosztem snu, wolnego czasu itp. Teraz tak nie robię (przynajmniej w ostatnim okresie) i to jest pozytywne dla mojego zdrowiejącego organizmu. Tak trzymać – usłyszałam od psychologa i zauważam, że jest mi z tym coraz lepiej, kiedy mogę odpoczywać, nawet jak mam bardzo dużo zaległości do zrobienia w pracy i w domu.