Dochodzenie do zdrowia po 3 tygodniach leczenia półpaśca i siedzenia w domu, jeszcze trwa. Jestem bardzo osłabiona, mam problemy z trawieniem (po lekach przeciwwirusowych), przyjmuję probiotyki i witaminy. Tak naprawdę dopiero parę dni temu wyszłam na dwór i udałam się na spacer, aby dotrzeć na terapię. Trudna to była terapia, bo nie mogliśmy rozwikłać mojego problemu z trwającym lękiem, z moim budzeniem się nad ranem i strachem przed codziennością związaną z pracą, z życiem, z codziennością.
Tak mocno tkwi we mnie ten lęk, że aż terapeuta zapytał, czy śmierci się też tak boję i tak o niej myślę? O dziwo nie, więc muszę jakoś przerobić tę moją zbolałą głowę na życie w mniejszym lęku. Na razie nie wiemy razem z terapeutą jak to zrobić, jak pokonać lęk. Na pewno nauczyłam się trochę odwracać uwagę od strachu, zajmując się np. rehabilitacją kolana i krętarza uda (to odczuwam cały czas po udarze), czytaniem, pisaniem i pracami domowymi. Z prac domowych najlepiej wychodzi mi gotowanie, chociaż ten lewostronny niedowład po udarze nie pozwala być tak bardzo sprawną we wszystkim, jak bym chciała. Nadal jestem na zwolnieniu lekarskim i niestety borykam się z TIA , zawrotami i bólami głowy.