W poprzednim tygodniu mieliśmy rocznicę ślubu- 35-tą, zresztą dla nas każda jest ta samo ważna i tak samo niezmiennie od lat pragniemy spędzać ją razem, w jakiś niezwykły sposób, za każdym razem planowany bardzo spontanicznie, w ostatniej chwili i w scenerii zależnej od pogody. W ubiegłym roku było to trochę ponad miesiąc po udarze więc cieszyliśmy się, że doszłam kuśtykając do pobliskiej kawiarenki na deser. Teraz pojechaliśmy na całodzienną wyprawę połączoną ze zwiedzaniem pałacu w Rogalinie oraz rynku w Poznaniu. Byłam z siebie bardzo dumna, jak sobie poradziłam kondycyjnie przy zwiedzaniu, kilkugodzinnym chodzeniu, podobnie jak z każdej ostatnio odbytej wycieczki. Ten czas, kiedy rok po udarze (pomimo nadal utrzymujących się dolegliwości bólowych lewego uda), udaje mi się funkcjonować prawie normalnie, jest dla mnie bardzo ważny. Moja psychika też znacznie się poprawiła, mam więcej wiary, że będzie dobrze, że najgorsze już za mną i mimo, że z tylu głowy jest sygnał iż muszę uważać, Mam świadomość, że różnie może się zdarzyć ( a najlepiej aby nigdy więcej nie przytrafił się udar), jestem przecież teraz w ogromnej grupie ryzyka i to pewnie też mobilizuje mnie abym bardziej na siebie uważała. Na pewno nie powinnam się przemęczać ani przepracowywać i dużo wypoczywać, a to już coraz bardziej mi wychodzi, uczę się tego również przy pomocy terapii, bo pewnie bez niej bardzo długo bym do tego dojrzewała a też nie wiadomo z jakim rezultatem. Mam teraz kolejną książkę poleconą przez terapeutę- „Gdziekolwiek jesteś bądź”, która ma wesprzeć nasze spotkania co 2 tygodnie. Właśnie zaczynam ja czytać i będę obserwować na ile mi pomaga.