Dzień 10 – będzie wypis

Szykują mi wypis, bardzo boli mnie głowa ( to emocje), podają mi silniejszą tabletkę przeciwbólową, ciśnienie też podwyższone, ale przez cały pobyt nie podawano mi leków na nadciśnienie, mam je brać o wyjściu do domu – tak trzeba. Mam receptę na zlecone leki.

Przychodzi jeszcze do mnie pani psycholog, sprawdza moją sprawność intelektualną, mowę (jest trochę wolniejsza), zdolność zapamiętywania, rozwiązuję rebusy, rysuję coś z pamięci (o kurczę jak ja wolno myślę, powoli mi się przypomina – to mnie rozbija, bo zawsze tak szybko kojarzyłam), ale test przechodzę pozytywnie.

Jeszcze ocena mojej sytuacji, uświadomienie mi abym zwolniła, abym dawała sobie przyzwolenie na więcej odpoczynku, zwolnienie tempa, bo ta żółta kartka może bardzo szybko przerodzić się w czerwoną. Mam jeszcze raz wyciągnąć wnioski patrząc na te ciężkie przypadki chorych , którzy nie chodzą, nie mówią, nie jedzą. Są i tacy, którzy są nieprzytomni, a również tacy, którzy nie wychodzą z Oddziału. Wiem widziałam tam różne przypadki, słucham pokornie, postanawiam zmienić wiele rzeczy w moim życiu.

Jestem spakowana, dziękuję wszystkim za opiekę i szczęśliwa docieram do domu.

Mam wielkie plany: wykąpać się w swojej łazience, wyspać w swoim łóżku.

Jednak z tym spaniem nie jest najlepiej, ciągle kłębią się myśli.