W mroku pesymizmu

Kolejny tydzień Nowego Roku niestety, pełen pesymizmu, obfitujący w bezsenne noce. Coś jakby lekko drgnęło, bo już sobie trochę układam w głowie pewne rzeczy i sprawy na które nie mam wpływu. Jednak jest to bardzo, bardzo powolny proces i nawet jak już wydaje mi się, że jest lepiej, to nagle okazuje się, że niekoniecznie. Pewne emocje tkwią w moim mózgu, który doświadczył udaru i mimo upływu czasu, tak bardzo go opanowują. Wtedy właśnie nie mogę spać, nawet do godz. 2.30 w nocy, oczywiście nie leżę i nie czekam na sen , tylko wstaję i albo staram się coś poczytać , albo sięgam po środek nasenny.

Następny dzień po takiej nocy jest pełen pesymizmu, albo jestem bardzo stłumiona, bez emocji. Oczywiście staram się czymś zająć, układam jakieś dokumenty, trochę czytam, coś tam drobnego podszyję , przyszyję guzik, udało mi się zrobić mężowi naleśniki o które prosił mnie mąż. Są to moje malutkie, prywatne sukcesy, które są jak malutki promyczek słońca w tych mrocznych i ponurych pesymistycznych nocach i dniach. O udało się też przyjąć już trzecią , ostatnią serię zastrzyków w obydwa kolana (bolało), po to abym mogła chodzić i nie cierpieć bólu.