Przechorowany urlop

To zdarzyło się już drugi raz w tym roku, w czasie 2 tygodniowego urlopu, ten drugi jest „zasmarkany”. Plany wyjazdowe, związane z dalszym zwiedzaniem muszą poczekać na lepsze, zdrowsze dni, których mam nadzieję jeszcze trochę będzie. Wszystkiemu winna pogoda, bardzo duże różnice temperatur, między porankami a popołudniami. Mimo że na wyjeździe mieliśmy wyjątkowo różnorodne ubrania, od ciepłych kurtek, czapek, szalików, po koszulki z krótkim rękawem i starliśmy się dostosowywać strój do pogody, to jednak nie udało się uniknąć zakatarzenia.

Dokuczliwy katar, na szczęście bez poważniejszych komplikacji, ale może dlatego, że przesiedziany w domu, aby nie prowokować powikłań. Najskuteczniejsze okazały się po raz kolejny herbatki ziołowe, czosnek, miód oraz inhalacje. Oczywiście towarzyszące bóle głowy, osłabienie, taka niechęć, aby robić cokolwiek. Małe porządkowanie ciuchów, prace w kuchni, pranie, to wszystko, co mogłam zrobić. Sporo odpoczywałam, no i trochę gimnastyki na moje niedowłady po udarowe, o to bardzo się starałam na bieżąco.

W czwartek wieczorem zauważyłam wylew w lewym oku, towarzyszył temu trochę ból głowy, ale nie było wzrostu ciśnienia. W piątek rano udało mi się dostać do okulisty, który zbadał, sprawdził i postawił diagnozę – wylew pod spojówkowy, na szczęście niegroźny. Bez leczenia okulistycznego, bez okładów, kropli itp. (to mogłoby jeszcze pogorszyć stan) jedynie kontrola ciśnienia tętniczego poprzez częstsze pomiary, odpoczynek, oszczędzający tryb życia, bez wysiłku. Podobno potrwa to od 1,5 do 2 tygodni, aż krwiak wchłonie się całkowicie. Rzeczywiście wczorajszy dzień był trudny, pobolewała mnie głowa i oko, miałam wrażenie, że kręci mi się w głowie (ciśnienie było prawidłowe).

Dziś jest pierwszy dzień, kiedy czuję się lepiej, jest więc nadzieja, że choroba ustępuje.
Urlop kończy się jutro, a więc muszę być zdrowa, aby wrócić do pracy.