Pozytywny tydzień

Całkiem dobry tydzień za mną, jeden z bardziej udanych, szczególnie pod względem samopoczucia fizycznego i psychicznego.

W ciągu tygodnia sporo pracowałam, co wyjątkowo dawało mi satysfakcję, emocje raczej dawały się ujarzmić i nie było z nimi problemów. Tym i innymi pozytywnymi emocjami pochwaliłam się w środę w trakcie terapii. Pan psycholog też był zadowolony i zadawał mi sporo pomocniczych pytań aby się upewnić w moich reakcjach. Jest lepiej, tak wspólnie udało się nam ustalić, szczególnie w sferze emocjonalnej, reakcji na sytuacje, które mogłyby być dla mnie nieprzyjemne i może winnych okolicznościach wywoływać we mnie poczucie żalu, złości czy frustracji. Teraz po mojej ogromnej przemianie i usilnych próbach przewartościowania życia, również tego zawodowego, nie wywołują we mnie tych emocji a raczej spokój, akceptację i takie uczucie, które nie jest mi znane, ale kierujące się bardziej w stronę obojętności. Tak trochę stojąc z boku, przyglądałam się sobie w różnych sytuacjach zawodowych i mam dla siebie dużo uznania, dla tego co czuję i jak radzę sobie z nieznanymi dotąd emocjami.

Jest we mnie więcej spokoju, wyciszenia, akceptacji, jestem bardziej wyciszona i pogodzona z tym co jest tu i teraz. Tak jakbym wreszcie zaczynała rozumieć co to jest pogodzenie się z faktami, na które kompletnie nie mam wpływu, o nie zależą ode mnie. Dawna ja walczyłaby o zadania, drążyłaby szczegóły, potrzebowałaby sukcesu, uznania i adrenaliny. Teraz jest mi to wszystko co było treścią mojego zawodowego życia przez kilkadziesiąt lat- niepotrzebne, jestem obok i powoli, spokojnie robić swoje, niekoniecznie bardzo ambitne zdania z pierwszej linii. Jest to dla mnie ogromnie duża zmiana życiowa, patrzę sam ana siebie z podziwem, uznaniem i spokojem. Bardzo chcę aby tak już zostało, aby te wyciszone emocje były moim znakiem rozpoznawczym i abym nie tylko siebie zadziwiała ale też i moich najbliższych i całe moje otoczenie (chociaż wyjątkowo o to dbam najmniej, jakby opinie innych były już dla mnie nieważne).Miałam okazję spojrzeć na to trochę z boku oraz przegadać to z psychologiem i jestem z siebie dumna, terapeuta też. Teraz pisząc, analizuję jeszcze raz i też jestem pod wrażeniem i będę pielęgnować to uczucie aby udało się to jak najdłużej utrzymać i jeszcze doskonalić.

Wczoraj po miesięcznej przerwie, pokonaliśmy tą samą trasę samochodem aby odwiedzić Rodziców na Imieniny Mamusi i udało się bez objawów choroby lokomocyjnej w obydwie strony, co też bardzo pozytywnie mnie nastroiło. Ale aby nie było tak cudownie, troszkę dziś mam taki ból napadowy z lewej strony głowy nad okiem, bardzo podobny do tego, który zwiastował udar prawie już 7 miesięcy temu, może nie tak silny i ustępujący po chwili, ale zdarzyła się dziś kilkakrotnie w ciągu dnia, no cóż zrobię sobie herbatkę melisy, lipy i czarnego bzu i zobaczę jak minie noc i jutrzejszy dzień. Jeżeli sytuacja się utrzyma, po prostu pójdę do lekarza aby poradzić się co to może być.