Leczenie – to nie takie proste

W czasie kolejnej wizyty u psychiatry dowiedziałam się, że jeden z preparatów niestety nie może być brany z Acardem i skończył się miesiąc brania leku, który poprawiał aktywność mojego mózgu.
Wróciłam do suplementu Revitasense a od lekarza usłyszałam że jest bardzo dumny z tego jak poradziłam sobie w tym najcięższym, pierwszym okresie po powrocie do pracy.

To było dla mnie niemniej ważne jak lekarstwa, które mi przepisywano a może nawet bardziej, to było powiedziane z ogromną empatią i troską, jak ojciec do dziecka, z którego jest dumny, z e radzi sobie w nowej szkole. Tak właśnie się czułam właśnie od samego początku powrotu do pracy, każdy dzień, każde nowe zadanie to nowe wyzwanie, jak dla ucznia w szkole. To może zrozumieć tylko ktoś kto to przeżył na własnej skórze, jakie to jest trudne i ile kosztuje wysiłku jak chce się wrócić tak szybko do normalnych zajęć chce podejmować kolejne wyzwania na równi ze zdrowymi.

Jest to naprawdę ogromny wysiłek i bardzo, bardzo duże wyzwanie każdego dnia, tygodnia, miesiąca. Dlatego tak bardzo ważne jest wsparcie najbliższych oraz psychologa, który może jak młodszy kolega jest twardy, zdecydowany i nie tyle opiekuńczy jak lekarz tylko wymagający, obiektywny i dość surowy.
Od psychologa dowiedziałam się, że wpadam już w uzależnienie od leku Lorafen, stąd tak dobrze się po nim czuję, a leczenie uzależnienia to kolejny długi proces. Bardzo sobie wzięłam do serca tą uwagę i postanowiłam odstawić Lorafen, tylko następnego dnia po terapii, jeszcze w pracy wzięłam 1/2 tabletki, trochę preparatów roślinnych na uspokojenie i wkroczyłam w bardzo trudny weekend bez Lorafenu. Naprawdę było ciężko, bardzo ciężko, ale dzięki samozaparciu i strachu przed uzależnieniem poradziłam sobie. Preparat roślinny na uspokojenie brany zgodnie z ulotką i dużo samozaparcia oraz wsparcia mojego męża, jego wyrozumiałości i cierpliwości, pokonałam najtrudniejszy okres. Tak pozbyłam się leku, który stosowałam doraźnie, ale był jeszcze ten, który brałam od 2-my aby spać Trittico, brany przed snem.

Wydawało się, że jest bezpieczny, tak też twierdzili lekarze, sugerując tylko aby dobrać odpowiednią dawkę, stopniowo ją zwiększając lub zmniejszając. Ja oczywiście miałam większość objawów ubocznych na czele z zatkanym nosem, objawami przeziębienia, które bardzo mnie męczyły już przy dawce 50 mg a przy większej były nie do zniesienia. Bardzo chciałam być wyspana i bardzo też chciałam unikać lęku przed każdą codzienną czynnością, nie tylko związanym z pracą, więc brałam ten lek, bo było mi łatwiej.
Niestety mój organizm jest na tyle osłabiony, że skutki uboczne dały znać po krótkim czasie w postaci obniżonej leukocytozy, więc trzeba było z kolejnego leku zrezygnować, oczywiście stopniowo, ale mimo to nie było to łatwe.

Walka ze swoimi emocjami, tłumienie ich tylko przy pomocy preparatów ziołowych, to nie jest łatwe. Duże wsparcie psychologa, który uświadomił mi, ze nie muszę być niewolnikiem liczenia ile godzin muszę spać aby funkcjonować, nawet jak mam problemy ze spaniem jednego dnia, tydzień, to w końcu np. w weekend sama padnę i zasnę. Tak zaczęło się dziać ze mną, ale dopiero jak to zrozumiałam i bardzo chciałam zrozumieć aby odstawić leki.

Jest oczywiście bardzo różnie, zależnie od tego jak minął dzień , jak bardzo udało się wypełnić zadania które mi przyniósł. Nie można stłumić emocji do zera, one są, zależnie od sytuacji, raz większe, raz mniejsze, ale są zawsze.

Ja oczywiście reaguję na nie inaczej niż kiedyś, staram się perswadować sobie samej aby nie wchodzić w nie zbyt głęboko, aby dotykać ich raczej a nie zagłębiać i chłonąć jak w gąbkę. Może to już pierwsze maleńkie efekty terapii, ciągłej pracy nad sobą, rozmowy z mężem, który jest moim drugim terapeutą a może nawet pierwszym, bo jest codziennie ze mną i pomaga reagować na wiele moich zachowań nad którymi normalnie nie zastanawiałabym się gdyby nie on. Ale tak naprawdę coraz bardziej rozumiem, że najwięcej zależy ode mnie, od tego jak będę umiała sobie radzić z każdym trudnym momentem codziennego dnia, w każdej jego chwili w domu, na ulicy, w sklepie, w autobusie, w pracy, w kolejce u lekarza.
Ja np. zauważam, że stałam się bardzo cierpliwa w kolejkach u lekarza, nawet innych ludzi uspokajam, jak się denerwują, tłumacząc im, że nie maja na to wpływu na opóźnienie, i że szkoda zdrowia na nerwy. O dziwo pozytywnie wpływa to na innych, już wiem, że mój spokój jest dobry nie tylko dla mnie, ale również dla innych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *