Domowa codzieność

Już luty i kolejny tydzień za mną, taki trochę za bardzo pracowity w sensie zawodowym, bo sporo i długo pracowałam każdego dnia robiąc nowe rzeczy, które mimo,że trudne to dały mi satysfakcję jak już je zrobiłam, może niekoniecznie sama, bo bardzo pomagał mi mój mąż, jak zwykle w takich przypadkach, gdy trzeba opanować jakieś nowości technik komputerowych, to zawsze mogę na niego liczyć. Moje emocje mimo tego dużego zmęczenia nie były w najgorszym stanie. Teraz widzę jak bardzo otrząsnęłam się po ostatniej terapii, chyba wiele mi dała, bo momenty płaczu nie były już tak częste w ciągu całego tygodnia. Oczywiście były, zdarzały się kilkakrotnie ale były krótkie i nie rozwalały mnie tak bardzo jak te w poprzednim tygodniu przed terapią. Analizuję dosyć często i spokojnie to co czuję i jak się zachowuję, obserwuję i zastanawiam się trochę bardziej nad sytuacjami, które mogą być potencjalnymi przyczynami moich frustracji. Zaglądam dość mocno w swoje wnętrze i wydaje mi się, że coraz bardziej rozumiem skąd się biorą, skąd mam tak mocno osłabioną psychikę i tak bardzo mocno reaguję na wszelkie zachwiania i zawirowania w codzienności, na najdrobniejsze problemy. Wiem jednak, że bardzo długa droga przede mną, że na razie może tylko powierzchownie dotykam problemu z którym mam do czynienia.

Po całym tygodniu takiej wyczerpującej pracy, w sobotę i niedzielę leniuchowałam totalnie, wczoraj nawet nie zrobiłam obiadu, nie wspomnę o praniu czy sprzątaniu. Rano byłam na pobraniu krwi, bo oprócz innych wyników na skierowanie od hematologa potrzebuję też na piątek kreatyninę na rezonans magnetyczny. Niedziela byłą bardzo podobna chociaż po Kościele zmobilizowałam się aby zrobić obiad (przy pomocy męża) i to na 3 dni. Upiekłam też ciasteczka z ciasta francuskiego z masa chałwową mojej produkcji- tzn zmiksowana dynia z rodzynkami, miodem, sezamem- smaczne. Porozmawiałam z rodzicami i siostrą, to też bardzo zawsze nastraja mnie pozytywną energią. Mam zamiar jeszcze trochę poczytać moją książkę terapeutyczną i myślę, że jestem bardziej wypoczęta niż tydzień temu aby wejść jutro w kolejny trudny tydzień w pracy i po pracy. Mam w tym tygodniu terapię, dentystę i rezonans, to nie jest mało, a w sobotę imieniny mamy, mam nadzieję, że ze wszystkim sobie poradzę.