Codzienne zmagania

Cały tydzień zmagałam się z przeciwnościami, które mogę podzielić na: zewnętrzne, czyli takie, które spadły na mnie z mojego otoczenia oraz wewnętrzne, które zafundował mi mój organizm. Nadmiar pracy, nadmiar nowych zadań, bardzo ciężkich do opanowania w niezwykle krótkim czasie, presja czasu i stres związany z odpowiedzialnością za prawidłowe wykonanie zadań ze względu na ich rangę.

A te z wnętrza to ból głowy, taki napadowy nad lewym okiem, szczególnie silny, na szczęście przemijający, zawroty głowy, szczególnie przy próbie schylania się. Pojawił się też problem z widzeniem w lewym oku, polegający na przemijająco pojawiającym się takim cieniu, jakby coś przelatywało przed tym okiem, który powoduje zaburzenia widzenia w tym oku, zarówno w okularach, jak i bez nich. To jest na szczęście wszystko przemijające, ale i tak mnie niepokoi i z pewnością wymaga konsultacji z neurologiem.

Z pewnością w tym tygodniu mam trochę mniej obowiązków, bo skończyłam 2 tygodniową rehabilitację lewego uda i chociaż na razie jest niewiele lepiej, to zawsze jest nadzieja, że ta poprawa nastąpi stopniowo, a przynajmniej nie będzie gorzej. Jutro idę do neurologa, jestem też jeszcze w tym miesiącu zapisana do ortopedy. Takie zmagania ze zdrowiem i wyzwaniami przeplatają się w moim codziennym życiu z pracami domowymi, zaprawianiem owoców tzn. mrożonki, dżemy, susze. Taka jest moja codzienność człowieka, któremu już mija 25. miesiąc po udarze.